wtorek, 29 kwietnia 2014

Sędzia o kliencie Cocomo: upił się na własne życzenie

Sędzia nie miał litości dla klienta, który w Cocomo wydał milion złotych: upił się na własne życzenie, dostał to, za co zapłacił, a teraz boi się konsekwencji.
Dwa tygodnie temu poznańska prokuratura postawiła zarzuty oszustwa pięciu pracownicom Cocomo. Chodzi o sprawę dyrektora prywatnej spółki z branży metalurgicznej, który w poznańskim klubie tej sieci wydał blisko milion złotych. Bawił się tam w towarzystwie kolegów i klubowych tancerek, płacił służbową kartą bankową bez limitu. Opisywaliśmy to w "Wyborczej".

Zdaniem prokuratury mężczyzna nie był świadomy tego, co robi, a pracownice klubu to wykorzystały. Prokurator domagał się dla nich aresztu, ale sędzia Sławomir Szymański nie dopatrzył się w działaniu pracownic przestępstwa. Poznaliśmy treść pisemnego uzasadnienia decyzji sędziego.




"Doskonale znał działanie alkoholu..."

Szymański najpierw opisał działanie klubu: "Zadaniem tancerek i kelnerek było nakłanianie klientów do zakupu alkoholi i usług w postaci tańców erotycznych". Zarabiał na tym klub, a kobiety dostawały prowizje. Jedna z zatrzymanych tancerek potwierdziła śledczym, że system motywacyjny przewiduje 50 proc. prowizji od drinków. Wyliczyła, że po wizycie dyrektora powinna otrzymać 100 tys. zł prowizji.

Sędzia w tym nakłanianiu klientów nie widzi jednak przestępstwa. Opisuje, że klient przed wizytą w Cocomo wypił z kolegami trzy butelki wódki, a w klubie - jeszcze wódkę, drinki i szampana. Sędzia Szymański komentuje: "doskonale znał działanie alkoholu na swój organizm" i "nie sposób uznać, że upojenie alkoholowe mogło być dla niego jakimkolwiek zaskoczeniem". Ocenił też, że prokuratura nie ma dowodu, by dyrektor pił pod przymusem, zatem "brał pełną odpowiedzialność za swoje zachowanie pod jego wpływem".

Sędzia zarzuca, że nie wiadomo nawet, jak bardzo nietrzeźwy był klient, a od tego zależy ocena, czy mógł racjonalnie podejmować decyzje. Klient zeznał, że nic nie pamiętał, ale zdaniem Szymańskiego to za mało, by uznać, że został oszukany.

Jeden z pracowników Cocomo zeznał, że dyrektor miał problemy z zachowaniem równowagi i wyglądał jak "zombie". Tyle że jednocześnie sam wpisywał kod PIN, płacąc za drogie trunki. "Wprowadzenie numeru PIN wymaga przecież aktywności zarówno fizycznej, jak i intelektualnej" - przekonuje sędzia Szymański. I zaleca prokuratorowi ostrożne traktowanie zeznań klienta, bo przecież w jego interesie jest przerzucenie winy za milionowy rachunek na pracownice klubu. Dlaczego? Sędzia sugeruje, że teraz metalurgiczna spółka może domagać się wyrównania szkody od swojego dyrektora.

Dostał to, za co zapłacił

Trudno też doszukiwać się oszustwa w jakości obsługi w Cocomo. Z wyciągu bankowego klienta wynika, że wykonał w klubie ponad 40 transakcji. Gdy skończył się drogi szampan za 15 tys. zł, sprowadzano go w nocy z klubów w Szczecinie, Toruniu i Warszawie. Zdaniem sędziego to dowód, że dostał to, za co zapłacił.

Poznańska prokuratura przekonywała też sędziego, że ma doniesienia ponad 20 klientów Cocomo, którzy rano budzili się z wyczyszczonymi rachunkami bankowymi. Szymański ocenił, że dopóki nikomu nie postawiono za to zarzutów, to żaden argument, by aresztować pracownice klubu.

Prokuratura ratowała się jeszcze zeznaniami jednego z pracowników Cocomo, który twierdził, że ogołocenie klienta było zaplanowane, bo chwalił się służbową kartą bez limitu. Ale sędzia uznał, że ten pracownik "w zasadzie nie przebywał" w sali, w której klient bawił się i płacił rachunki.

W poznańskim śledztwie w sprawie Cocomo pojawił się tymczasem wątek finansowy. Konta krakowskiej firmy Event, która zarządza klubami, zajął komornik urzędu skarbowego. Z naszych informacji wynika, że chodzi o 3 mln zł. Mec. Marcin Biszkowiecki, prawnik Eventu, twierdzi, że suma jest mniejsza, a chodzi o zaległe podatki.

Cały tekst: http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,15868459,Sedzia_o_kliencie_Cocomo__upil_sie_na_wlasne_zyczenie.html#ixzz30HZ3NLVI

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz