środa, 19 marca 2014

Klienci nocnych klubów Cocomo budzą się rano z rachunkami na kilkadziesiąt tysięcy złotych

Rekordzista "kupił" drinka za 98 tys. zł. Sprawę badają prokuratury.
Nocne kluby Cocomo działają w kilkunastu miastach, zwykle w miejscach reprezentacyjnych.

W Poznaniu to Stary Rynek. W lutym poszedł tam Mateusz. Wypił jedno piwo i urwał mu się film. Wyszedł uboższy o ponad 5 tys. zł. Pił alkohol przed pójściem do klubu, ale nie tyle, by tracić przytomność. Prokurator wysłał go na badanie na obecność narkotyków. Czeka na wyniki.





Poznańska policja ma już zgłoszenia 12 klientów Cocomo. Wchodzili do klubu, dosiadały się dziewczyny, film się urywał. Następnego dnia na ich kontach bankowych brakowało od kilku do kilkunastu tysięcy złotych.

Podobne śledztwa prowadzą prokuratury w Krakowie, Warszawie, Gdańsku, Sopocie i Kielcach. Rekordzista miał wydać 98 tys. zł. Prokuratura sprawdza, czy świadomie.

Początek kłopotów: są zbyt pijani, by wbić PIN

Oficer wielkopolskiej policji, która prowadzi śledztwo w sprawie 12 klientów, tłumaczy nam, że większość płaci rachunki kartą. Kluby mają jednak sposób na tych, którym skończyły się pieniądze albo są zbyt pijani, by wbić PIN.

Zgłosił się na poznańską komendę Polak pracujący w Norwegii, który przed tygodniem obudził się z kartkami w kieszeni: "Ja, niżej podpisany oświadczam, że uznaję mój dług za usługi gastronomiczne...". Na pierwszej kartce - 15 tys., na drugiej - 29 tys. zł. Ma tydzień na zapłatę. Pieniądze może przelać na konto firmy, która prowadzi klub Cocomo.

Jest to agencja reklamowo-marketingowa Event z Krakowa. Szefem jest Jan S., który czeka na proces, jest oskarżony o kierowanie gangiem fałszerzy dokumentów.

Polak pracujący w Norwegii zastanawiał się, skąd Cocomo miało jego dane. Twierdzi też, że podpis sfałszowano, a on nic drogiego nie zamawiał.

Inni klienci, którzy zgłosili się na policję w Poznaniu, także mieli luki w pamięci. Policja zbadała ich, bo podejrzewała, że mogli być odurzani. Są pierwsze wyniki - wykryto ślady narkotyków. Jakich? Policja zasłania się tajemnicą śledztwa.

Szwed, który w krakowskim Cocomo wydał 98 tys. zł, miał stracić świadomość po dwóch butelkach szampana. Zrobił sobie badanie: miał we krwi niewielkie ilości GHB. To substancja z grupy depresantów, znana jako "pigułka gwałtu". Krakowska prokuratura zleciła dodatkowe badanie, ale po GHB nie było już śladu. Środek ten po kilkunastu godzinach jest niewykrywalny.

Na razie prokuratury nie widzą podstaw, by ścigać Cocomo. W Zakopanem umorzono pięć śledztw. Klienci wydali tam od 9 do 25 tys. zł. Śledczy nie zarządzali badań toksykologicznych. Uznali, że klienci sami są sobie winni.

- Oszustwo? Ceny były w karcie, klienci wbijali kody PIN - tłumaczy prokurator Zbigniew Lis. - Trudno oczekiwać, by obsługa klubu odradzała klientowi zamawianie drogich drinków.

Zapłacił kartą tylko 300 zł i stracił świadomość. Dobił do 20 tys.

Podobnie uważa prokuratura w Krakowie. Umorzyła sprawę Francuza, Szweda i jeszcze jednego klienta, który wydał w Cocomo 20 tys. zł. Ten ostatni twierdził, że zapłacił kartą tylko 300 zł i stracił świadomość. Ale prokuratura ustaliła, że rachunki na 20 tys. zł akceptował własnym kodem PIN. Skoro pamiętał kod, musiał być świadomy. - Z monitoringu nie wynika, by ktoś go do tego zmuszał - mówi nam Bogusława Marcinkowska z krakowskiej prokuratury.

Dzwonimy do firmy Event, pytamy, czy możemy rozmawiać z Janem S., właścicielem. - To niemożliwe. Jest nieosiągalny.

Odsyłają nas do Izabeli Kaczmarz, prawniczki firmy Event. Wie o zarzutach klientów, którzy mieli tracić świadomość, słonych rachunkach. Ale nie chce rozmawiać. Wysłaliśmy pytania mailem. Nie odpowiedziała.

Według jednego z oficerów wielkopolskiej policji identyczne zdarzenia w różnych miastach nie mogą być przypadkiem. Przed rokiem dziennikarka "Wyborczej" w Lublinie poszła zatrudnić się w Cocomo. Rozmawiała z tancerkami. Dowiedziała się, że dostają nawet połowę wartości od zamówionego dla nich drinka. Firma je ubiera, stylizuje. Zamiast alkoholu piją wodę.

W Poznaniu Cocomo działa przy Starym Rynku. Dwa lata temu, tuż przed mistrzostwami Europy w piłce nożnej, w pośpiechu wnoszono tam czerwone kanapy, by zdążyć na przyjazd tysięcy kibiców.

"Będzie Lesby Show, to co, idzie pan?"

Szyby zaklejone są czarną folią. Znakiem rozpoznawczym - dziewczyny z różowymi parasolkami, które spacerują przed wejściem.

Jedna z nich mnie zaczepia, opowiada o tancerkach. - Będzie "Lesby show", dziewczyny tańczą ze sobą. To co, idzie pan? - zachęca.

Płacę 30 zł za wejście. Wewnątrz dyskretne czerwone światło, kilku klientów (kluby wpuszczają tylko mężczyzn). Kilkanaście skąpo ubranych dziewczyn siedzi na kanapach. Na środku rury dla tancerek.

Dosiada się młoda kobieta, pokazuje kartę z alkoholami. Najtańszy szampan - 699 zł. Najdroższy - 14 999 zł. W cenie jest "taniec prywatny", w osobnym pomieszczeniu, i pucharek "świeżych owoców" dla tancerki. Taki szampan w sklepie internetowym jest piętnaście razy tańszy.

Zamawiam najtańszego drinka z colą, dosiada się tancerka. - Kamila jestem.

Obejmuje mnie, całuje w policzek. - Zamówisz mi drinka? - pyta i wskazuje taki za 100 zł.

- A coś tańszego?

- Mogę pić drinki tylko z tej karty - wskazuje na informację w menu, że to drinki tylko dla tancerek. Proponuje drinka za 70, wybieram za 50 zł. Jest niezadowolona.

- Czym się zajmujesz? - pyta. - Nie mogę powiedzieć. - Policjant? - Nie.

W weekendy, jak mówi, klientów jest tak wielu, że muszą otworzyć drugą salę. Żali się, że niedawno wymieniono rury, na których tańczą. Na nowych się ślizgają. Kończę rozmowę. - Wyganiasz mnie? Nie postawisz mi następnego drinka? Zdejmij kurtkę, gorąco tu.

- Nie podobało się panu? - pyta kierowniczka, gdy idę do drzwi wyjściowych.


Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,15601281,Klienci_nocnych_klubow_Cocomo_budza_sie_rano_z_rachunkami.html#ixzz2wOS31DDp

4 komentarze:

  1. Brednie i bzdury! Jak się facet upił i stracił świadomość to wstyd, faktycznie.. Nie ma żadnego naciągania... Pić trzeba umieć, jak to powiedziała mi kiedyś babcia.. Ceny w lokalach zawsze są inne niż w sklepach, od kiedy stanowi to takie zgorszenie..!!?

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja myslę,ze cos na rzeczy jest!

    OdpowiedzUsuń
  3. niech się nauczą pić wtedy wszystko będzie ok i kasa nie będzie w cudownych okolicznościach wychodzić z portfela

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie tylko oszukują klientów,pracowników też. Sprzątalam tam 3tyg za darmo,nie zaplacili mi

    OdpowiedzUsuń