wtorek, 24 czerwca 2014

Prokuratorzy ws. gigantycznych rachunków w Cocomo: "Sytuacja jest patowa"

Wszystkie trójmiejskie śledztwa prowadzone w sprawie nocnych klubów Cocomo zakończyły się umorzeniem lub odmową wszczęcia. - Sytuacja jest patowa - przyznają prokuratorzy.
Pierwsze śledztwo prokuratura w Sopocie wszczęła w maju ub.r. Od tego momentu prowadziła ich osiem. Wśród zawiadamiających byli Polacy oraz obcokrajowcy. W maju zostało umorzone ostatnie z nich. - Umorzenie nastąpiło wobec braku danych dostatecznie uzasadniających popełnienie przestępstwa - mówi Katarzyna Mosakowska, wiceszefowa Prokuratury Rejonowej w Sopocie. - W postępowaniu karnym dowody muszą być niezbite. Tutaj mieliśmy zawiadamiających, którzy twierdzili, że zostali oszukani, i zeznania obsługi lokalu, która zapewniała, że transakcja się odbyła. Nie byliśmy w stanie zweryfikować, czy osoby te zostały oszukane, czy też dokonywały płatności dobrowolnie.





"Może składali tyle zamówień, by oglądać tańce"

Cocomo to sławna na całą Polskę sieć klubów ze striptizem. Krakowska spółka Event znana jest z tego, że swoje kluby lokalizuje w najbardziej reprezentacyjnych punktach miasta. W Trójmieście działają trzy: w Gdańsku, Sopocie oraz Gdyni. O działalności klubów zrobiło się głośno, gdy na komendy w całej Polsce zaczęli zgłaszać się klienci, którzy po wizycie w klubie budzili się rano z rachunkami sięgającymi kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Rekordzista wydał w Poznaniu blisko milion.

W kwietniu poznańska prokuratura postawiła zarzuty oszustwa pięciu pracownicom Cocomo. Chodzi o sprawę dyrektora prywatnej spółki z branży metalurgicznej. Mężczyzna bawił się tam w towarzystwie kolegów i klubowych tancerek, płacił służbową kartą bankową bez limitu. Z ustaleń śledztwa wynika, że klient miał zapłacić za 100 butelek alkoholu, a jeden z pracowników klubu widział ponoć, jak wleczono go do baru, by mógł uregulować rachunek.

- Podejrzane wykorzystały stan jego upojenia - twierdzi prokuratura, która zdobyła zeznania jednego z pracowników.

Obrońca jednej z podejrzanych twierdził przed sądem, że "Nikt nikogo nie wlókł do baru, bo terminal płatniczy obsługa przynosi do stolika. Ci panowie bawili się tam całą noc i pół kolejnego dnia. Może składali tyle zamówień, by oglądać tańce?"

A sam sąd nie zgodził się na aresztowanie pracownic klubu, uznając, że nakłanianie do zakupu drogich drinków to nie przestępstwo, a klient sam jest sobie winny, bo upił się na własne życzenie. We wszystkich sprawach pojawiają się podobne przypadki - klienci nie kwestionują tego, że byli w klubach i korzystali z różnych usług. Potwierdzają, że spożywali alkohol. Nie zaprzeczają również, że dokonywali płatności kartą płatniczą. Problem polega jednak na tym, że pamiętają np. inną liczbę płatności.





"Analizujemy te sprawy, szukamy punktu zaczepienia"

W Gdyni nie prowadzono śledztw, w Gdańsku, gdzie np. 47-letni mężczyzna za drinki w Cocomo zapłacił aż 17 tys. zł, od 2013 roku zarejestrowano ich 12. I tu postępowania zostały umorzone.

- Zawiadamiający nie mieli świadków, ich zeznania mogliśmy tylko skonfrontować z zeznaniami pracowników klubu, a ceny, mimo że wysokie, znajdowały się w menu - mówi Renata Klonowska, szefowa Prokuratury Rejonowej Gdańsk - Śródmieście. - Klub zaprzeczył, by miał monitoring, żaden z klientów, który się do nas zgłosił nie poddał się natychmiast badaniom toksykologicznym, a policję alarmowali z reguły po kilku czy nawet kilkunastu dniach. Analizujemy te sprawy, szukamy punktu zaczepienia, ale na tę chwilę sytuacja jest patowa. Dobrze, że te zdarzenia nagłaśniają media, być może uczuli to przynajmniej część potencjalnych klientów.

Z Cocomo chce walczyć z prezydent

W Gdańsku nowych zgłoszeń brak, ale kilka dni temu na sopocki komisariat zgłosił się kolejny poszkodowany. Sprawa jest analizowana.

Tymczasem pod koniec kwietnia walkę z klubem, który jest położony tuż przy popularnym Monciaku, wypowiedział prezydent Sopotu Jacek Karnowski.

- Klub Cocomo narusza dobre imię miasta - uważa prezydent. - Opinia powstaje jednoznaczna: to miasto, w którym potencjalnie oszukuje się ludzi. I to na olbrzymie kwoty.

Po analizie uznano, że jedynym sposobem, który mógłby wyeliminować dalsze zagrożenia, jest pozew o naruszenie dóbr osobistych miasta, który będzie rozpoczęciem batalii o zakaz prowadzenia działalności klubu w formie związanej z nieuczciwym doprowadzaniem klientów do rozporządzania ich mieniem.

Zadania podjęła się znana trójmiejska kancelaria Nowosielski, Gotkowicz i Partnerzy z Gdańska. Na razie jednak sprawa zatrzymała się na konstruowaniu umowy między miastem a kancelarią.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75248,16174019,Prokuratorzy_ws__gigantycznych_rachunkow_w_Cocomo_.html#ixzz35XojkErV

2 komentarze:

  1. A ja się śmieję... zeznania personelu??? haha jedna z dziewczyn z Cocomo w Poznaniu występuje na showup.tv jako Black_Rose_ (wcześniej shrew23 i nana23) - reklamuje się też, że pracuje w Cocomo(pojawia się tam co jakiś czas-potwierdzam prywatnie) oraz gra w filmach porno pod tym samym nickiem...

    Wspomnę, że Firma Event zabrania kontaktu pracownikom z klientami poza pracą oraz zakazuje nierządu pod jakąkolwiek postacią pracownikom w pracy jak i poza klubem... showup i filmy są legalne-ale wiarygodność firmy spada do poziomu Poznańskiego bruku na Starym Rynku...
    ale grunt że Cocomo to sprężyna i nic tej szanowanej organizacji nie zaszkodzi... ciekawe, czy personel (jak ta Black_Rose_)wyjeżdża służbowo za granicę-wszak to międzynarodowa instytucja

    i taki pani lub jej zaufane koleżanki mają świadczyć, że transakcja kartą kredytową została wykonana??

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest normalny układ w państwie prawa coś takiego nie miałoby miejsca policja rozpracowałaby taką mafię w parę minut a tu w Polsce niestety nic się nie da bo nikomu na tym nie zależy a już najmniej sądom które pewnie są skorumpowane i nie widzą nic złego w tym że oszukuje się ludzi na wielkie pieniądze .

    OdpowiedzUsuń